Beata Skalska: Trzeba postawić kropkę nad i

Beata Skalska: Trzeba postawić kropkę nad i

  • Time to read 4 minutes
Beata Skalska: Trzeba postawić kropkę nad i

Juniorki KPR-u Gminy Kobierzyce zakończyły zmagania w wojewódzkiej lidze z tytułem wicemistrzyń Dolnego Śląska. O sezonie, barażach, ciężkiej pracy i zespołowości rozmawiamy z Beatą Skalską, trenerką drużyny Kobierek.

W listopadzie zakończyła się Dolnośląska Liga Juniorek. Twoje podopieczne zdobyły tytuł wicemistrzyń Dolnego Śląska. Jesteś zadowolona z tego wyniku?
Tak. Odkąd prowadzę zespół nigdy nie udało nam się zająć drugiego miejsca w lidze wojewódzkiej. Zawsze brakowało nam czegoś, żeby to osiągnąć. W tym sezonie przegrałyśmy tylko dwa mecze i to były spotkania z liderem tabeli, z mistrzyniami ligi. Z roku na rok notujemy postęp, co widać po moich zawodniczkach i to drugie miejsce jest właśnie tego efektem. Jako trenerka jestem bardzo zadowolona z pracy, jaką wykonałyśmy i to wicemistrzostwo jest zasłużone.

W teorii wicemistrzostwo województwa powinno dawać Wam prawo gry na szczeblu centralnym. Jak w praktyce wygląda ta droga?
Teoretycznie daje nam prawo, ale czeka nas jeszcze baraż z MKS-em MOS-em Śląsk Wrocław z racji, że zespół ten posiada zawodniczki w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Baraż odbędzie się najprawdopodobniej 21 i 22 grudnia. Jeżeli go nie wygramy, to spadniemy na trzecie miejsce w końcowej klasyfikacji w lidze. Liczę jednak na to, że moja drużyna stanie na wysokości zadania, bo już dwa razy w tym sezonie pokonałyśmy wrocławianki. Trzeba postawić kropkę nad i.

Spodziewasz się trudniejszego zadania niż starcia w lidze?
Będzie to na pewno bardziej wymagające zadanie, będzie się wiązało z większymi emocjami. Zawsze gramy o coś, ale kwestia awansu będzie tutaj dodatkowym smaczkiem. Ponadto dziewczyny bardziej odczują ten pojedynek, bo gramy dzień po dniu. Gdzieś z tyłu głowy będziemy miały, że zajęłyśmy drugie miejsce i musimy jeszcze raz udowodnić, że na nie zasługujemy. Skład Śląska też będzie nieco inny, bo dołączą do niego zawodniczki z SMS-u.

Podobnie jak zresztą u nas – w barażach zagrają z nami Zuzanna Czerwiec oraz Nadia Rogaczewska. Są to dziewczyny wypożyczone do nas z Kątów Wrocławskich, które na co dzień reprezentują barwy Szkoły Mistrzostwa Sportowego, ale w rozgrywkach centralnych, a więc i barażach będą mogły nas wzmocnić. Czeka nas więc kilka zmian w porównaniu do spotkań w lidze, więcej stresua. Nsuwa się pytanie, jak poradzimy sobie z tymi emocjami.

W minionym sezonie znalazłyście się w najlepszej szesnastce Mistrzostw Polski Juniorek. Myślisz, że w przypadku awansu, jesteście w stanie poprawić ten wynik?
Trudno mi powiedzieć, ale mam nadzieję, że tak. Wszystko zależy od tego, jaki poziom na tle całej Polski prezentuje nasza liga wojewódzka. Z roku na rok można zaobserwować zmiany, czasami jest on wyższy, innym razem niższy. Duży wpływ ma też to, jaką grupę udałoby się nam wylosować. Patrząc na grę dziewczyn, jestem zdania, że mogłybyśmy poprawić swój wynik z zeszłego roku.

W sezonie pokazałyśmy kawał dobrej gry, co udowodniłyśmy także podczas ogólnopolskiego turnieju w Warszawie. Tam mierzyłyśmy się także z zespołami spoza ligi dolnośląskiej i byłyśmy w stanie wygrywać. Dobry występ w rozgrywkach centralnych to składowa wielu czynników. Jeśli jesteśmy w pełnym składzie, bez kontuzji i urazów, to jesteśmy w stanie nawiązać walkę z każdym i wiem, że moje zawodniczki chciałyby to pokazać, awansować jak najdalej i znaleźć się w gronie ośmiu najlepszych drużyn w Polsce.

Wróćmy jeszcze do ligowej rzeczywistości. Za Wami osiem spotkań i sześć zwycięstw. Z którego meczu jesteś najbardziej zadowolona, a w którym zespół prezentował się najsłabiej?
Ten najsłabszy w naszym wykonaniu to z pewnością starcie z MKS-em Victorią Świebodzice w pierwszej rundzie, gdzie przegrałyśmy prawie dwudziestoma bramkami. Wbrew pozorom jako najlepszy mecz wskazałabym spotkanie ze Świebodzicami sprzed dwóch tygodni, w rundzie rewanżowej. Tutaj było widać, że nawiązałyśmy walkę, przegrałyśmy tylko pięcioma trafieniami, a cały mecz był wyrównany. To pokazuje mi, że dziewczyny po prostu nie udźwignęły pierwszego spotkania emocjonalnie, były przemotywowane. Ten ostatni zagrałyśmy na luzie, pokazałyśmy, co potrafimy zagrać. Pozostałe spotkania były solidne w naszym wykonaniu, prezentowałyśmy równy poziom i nie było tych jednoznacznie lepszych, czy gorszych.

Z czego w takim razie wynikała różnica w Waszej postawie w tych meczach ze Świebodzicami? Dzieliło je niespełna półtora miesiąca.
Przede wszystkim w pierwszym spotkaniu rywalki zagrały bezbłędnie, a my tych błędów popełniłyśmy najwięcej w całym sezonie. Mam też wrażenie, że jest to drużyna, która wywołuje w nas różnego rodzaju emocje, chciałybyśmy z nimi rywalizować jak równy z równym. Powoduje to mnóstwo motywacji, która czasami prowadzi do kolokwialnego „spalenia się” w meczu.

Miałyśmy zajęcia z psychologiem, które zamierzamy kontynuować. Dużo to dało naszym zawodniczkom, co same przyznają. Widać tego efekty, całkiem inne podejście do piłki ręcznej.

Co najbardziej Cię cieszy?
Zespołowość. Nie ma w tym sezonie takiej sytuacji, że są dwie zawodniczki, które rzucają większość bramek. Oczywiście zdarzają się takie spotkania, ale na przestrzeni całej ligi trafienia rozkładają się dużo bardziej równomiernie. Dziewczyny są zgrane, bazujemy na akcjach zespołowych, a nie indywidualnościach i to mnie bardzo cieszy, bo w tym jest nasza siła. Mamy też mocną bramkę - Natalia Maćkowiak praktycznie w każdym spotkaniu ma ponad pięćdziesiąt procent skuteczności.

W którym elemencie zrobiłyście największe postępy?
Dobrze broniąca bramkarka pozwala nam uruchomić kontry i znacznie przyspieszyć grę w ataku. Mamy kawałek dobrej defensywy, dziewczyny dojrzały taktycznie, ale moim zdaniem to wciąż zespołowość jest najważniejszym elementem. Mamy swoje problemy w ataku, brakuje nam też lepszych warunków fizycznych, że straszyć rywalki rzutem z drugiej linii, ale wykorzystujemy nasze atuty w inny sposób.

Kobierki są charakterne, nie odpuszczają w obronie i dzięki temu też lepiej nam się gra. Widać po protokołach, że nie tracimy zazwyczaj więcej niż dwadzieścia pięć bramek, co jest naprawdę dobrym wynikiem. Twarda obrona stanowi nasz punkt wyjścia do wszystkich innych aspektów gry, bo pozwala szybko wyprowadzać piłkę, a to już umiemy przekuć w trafienia.

Drużyna jest najważniejsza, ale czy jest zawodniczka, którą mogłabyś, którą chciałabyś wyróżnić po tym fragmencie sezonu?
Jestem daleka od wyróżnień indywidualnych, bo cały zespół zasługuje na docenienie. Wiadomo jednak, że mamy swoje liderki. Od wielu lat naszą grę kreuje Justyna Pawełek, która była najskuteczniejszą zawodniczką całej ligi i dokłada swoje w obronie. Z formą na początku wystrzeliła też Nikola Wronkowska, która była bramkostrzelna i znacznie ułatwiło nam to grę w ataku. Ważną postacią jest też Zuzia Bejmowicz, dwa lata młodsza od reszty. Mamy też Kalinę Smoleń, nasz filar defensywy, ale odnajduje się też bardzo dobrze w ataku.

Ponadto dołączyły do nas dziewczyny z Kątów Wrocławskich, trzy lata młodsze, które wpasowały się w zespół i w kilku spotkaniach wzięły na siebie ciężar. O wartości Natalki Maćkowiak już nie będę wspominać - trudno jest przegrać mecz, kiedy ma się takie wparcie z tyłu. Jestem zadowolona z kierunku, jaki obrałyśmy, tego, jak to się rozwija i trzymam kciuki za ten zespół.

źródło: KPR Kobierzyce