Nie napiszemy, że o pierwszej połowie powinniśmy jak najszybciej zapomnieć. Bo właśnie należy ją zapamiętać, by wyciągnąć wnioski na przyszłość. To było zdecydowanie najsłabsze 30 minut w tym sezonie w wykonaniu zespołu trenera Tomasza Górecznego. Nasza drużyna nie radziła sobie w ataku pozycyjnym z mocną obroną Juranda. Nie funkcjonowały skrzydła, defensywa nie stanowiła monolitu, a do tego swojego dnia nie mieli bramkarze.
Na tle tak niewyraźnej Siódemki Jurand imponował. Skuteczni byli Bartosz Wojdak i Krystian Marchewka, a w bramce świetnie spisywał się Tomasz Wiśniewski. Aż trudno w to uwierzyć, ale pierwszą bramkę zdobyliśmy dopiero w 10 min. Jurand miał w tym momencie ich już 4. W 25 min. w hali zaczął się unosić przykry zapach porażki, bowiem przyjezdni wygrywali już 13:6. Na szczęście tuż przed przerwą udało się zniwelować część strat – dwa razy trafił Szymon Pacek, raz Michał Czarnecki i do szatni schodziliśmy z pięcioma bramkami na minusie (9:14).
Na drugą połowę nasza drużyna wyszła zupełnie odmieniona i rzuciła się w pościg. Im mecz trwał dłużej, tym Siódemka grała lepiej, a Jurand gasł z minuty na minutę. Wróciła jakość w obronie, co zaowocowało kontrami. W ataku pozycyjnym naszą grę rozruszał Hubert Kuliński, który rozegrał swój najlepszy mecz w tym sezonie. W bramce natomiast zaczął błyszczeć Łukasz Mazur.
Jeszcze w 43 min. Jurand wygrywał 21:16, ale w tym momencie nastąpił przełomowy moment spotkania. Do 50 min. Siódemka zdobyła pięć bramek z rzędu! Bohaterami tej serii byli Wiktor Pacuła i Michał Czarnecki, którzy trafili po dwa razy oraz Dominik Nowosielski. Na 10 min. przed końcem meczu nareszcie doprowadziliśmy do remisu 21:21. Na objęcie prowadzenia czekaliśmy jednak aż do 54 min., gdy Wiśniewskiego pokonał Patryk Gregułowski (23:22).
W 58 min. znów był remis 25:25, ale wówczas kolejną torpedę odpalił Gregułowski, a w następnej akcji ze skrzydła akcję skutecznie sfinalizował Czarnecki. Goście zdążyli odpowiedzieć jeszcze bramką przy dźwięku końcowej syreny. Finalnie zwyciężyliśmy 27:26 i rok kończymy na 5. miejscu w tabeli.
Trzy punkty Jurandowi wyrwane zostały z gardła. Nasza drużyna udowodniła, że potrafi podnieść się z desek, niczym John Rambo. Wykazała się wielkim sercem, ambicją i walecznością. Wręcz symboliczną postacią tego meczu pozostanie na zawsze Maciej Stańko, który zagrał na własne życzenie, ze złamanym przed tygodniem we Wrocławiu palcem lewej ręki. Do przepisu na skruszenie zbroi Juranda dodać należy też odważne decyzje trenera Tomasza Górecznego, który poszedł va banque i odwrócił losy spotkania grą 7 na 6. Brawo, chapeau bas!
SIÓDEMKA MIEDŹ HURAS LEGNICA – JURAND CIECHANÓW 27:26 (9:14)
SIÓDEMKA: Mazur, Teterycz, Stachurski – Pacek 3, Przybylak 2, Czarnecki 7, Kuliński 1, Nowosielski 2, Kruszelnicki 3, Klimaszewski, Kużdeba, Wojtala, Stańko 1, Gregułowski 5, Pacuła 3. Karne: 0/0. Kary: 6 min.
JURAND: Wiśniewski – Kosik, Fuksiński 3, Lewkowicz 2, Rutkowski 3 (1), Ruszkowski 2, Mierzwicki, Urbański, Wojdak 9, Dębiec, Marchewka 7, Dobrzyniecki. Karne: 2/1. Kary: 4 min.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze