O ostatniej porażce, sytuacji w zespole, zmianie klubu i pożegnaniu z kibicami opowiada Kinga Jakubowska, rozgrywająca KPR-u Gminy Kobierzyce dla oficjalnego portalu klubowego.
Jak z Twojej perspektywy wyglądał mecz w Koszalinie?
Pojechałyśmy do Koszalina po trzy punkty, ale zdawałyśmy sobie sprawę, że będzie to trudne zadanie, bo przeciwnik jest wymagający. Chciałyśmy wygrać ten mecz. On nam zupełnie nie wyszedł. Najgorzej funkcjonował atak, co ostatecznie widoczne było na tablicy wyników. W obronie nie wyglądało to najgorzej, ale jest, co poprawiać.
Z czego wynika słabsza dyspozycja zespołu w ostatnim czasie?
Przed nami końcówka sezonu. To już ten czas, kiedy zespoły są zmęczone. Trudno nam się podnieść po tych kilku ostatnich wpadkach. Myślę, że nie do końca przepracowałyśmy poprzednie porażki. Jesteśmy w jakimś fizycznym dołku, z którego, mam nadzieję, szybko wyjdziemy. Po spotkaniu w Koszalinie wypadła przerwa reprezentacyjna i to jest ta chwila, którą powinnyśmy wykorzystać na odpoczynek i dopracowanie pewnych elementów. Następny mecz gramy w Chorzowie, dlatego liczę, że wygramy z Ruchem i odbudujemy pewność siebie.
Druga runda była w Waszym wykonaniu bezbłędna. Bilans tej trzeciej jest dużo gorszy – trzy zwycięstwa, cztery porażki.
W tym momencie nie ma sensu oglądać się za siebie, przed nami ważne spotkania. Czwarta runda zaczyna się niedługo i musimy zdobywać punkty, wygrywać jak najwięcej spotkań, bo od tego zależy, czy uda nam się utrzymać pozycję wicelidera. Wytłumaczyłyśmy już sobie, czego wzajemnie od siebie oczekujemy i co należy poprawić, żeby rywalkom gorzej się z nami grało. Dałyśmy sobie konkretne wskazówki i teraz musimy je tylko wprowadzić na boisko.
Który z tych meczów będzie najtrudniejszy?
Nie ma już miejsca na kalkulacje. Każdy mecz jest bardzo ważny i musimy dać z siebie wszystko, żeby wygrywać. Oczywiście niesamowicie istotne będzie bezpośrednie starcie z Lublinem, bo Perła jest tuż za nami i zagramy ze sobą w początkowej fazie tej ostatniej rundy.
W sobotę przekroczyłaś barierę stu bramek w sezonie. Walczysz o tytuł królowej strzelczyń?
Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam, nie koncentrowałam się na tym. Na początku sezonu nie stawiałam sobie żadnych celów w związku z rywalizacją o tytuł królowej strzelczyń, bo po kontuzji barku nie byłoby to łatwe. Skoro jestem w zestawieniu druga to mam nadzieję przynajmniej utrzymać tę średnią zdobywanych bramek, a może nawet polepszyć.
Dlaczego w takim razie nie oglądamy drugiej najskuteczniejszej zawodniczki ligi w kadrze Polski?
Obecnie wciąż borykam się z bólem barku. Nie jest do końca tak jak powinno być, jak zakładałam, że będzie. Sezon ligowy trwa i przede wszystkim chciałabym jednak pomóc drużynie, zwłaszcza, że możemy zdobyć srebrny medal. Myślę, że przy pełnych obciążeniach zarówno w klubie, jak i w reprezentacji, nie dałabym rady i kontuzja mogłaby się odnowić. Jadąc na zgrupowanie chciałabym być w pełni zdrowa i gotowa, żeby móc dać z siebie wszystko. Po zakończeniu rozgrywek będę miała czas, żeby jeszcze raz przejść proces rehabilitacji i ponownie walczyć o koszulkę z Orzełkiem.
Po sezonie przeniesiesz się do Zagłębia Lubin. Skąd taki wybór?
Miałam do wyboru kilka opcji, w tym ofertę z Kobierzyc. Myślę, że pora jednak zmienić otoczenie, spróbować sił w innym klubie, może na arenie międzynarodowej. Chcę wciąż walczyć o najwyższe cele i dlatego uznałam, że Lubin będzie dobrym kierunkiem. Podpisałam kontakt na dwa lata. Chciałabym szybko odnaleźć się w nowej drużynie i jak najlepiej zaprezentować się w nowym sezonie.
Co w takim razie będziesz wspominać, jeśli chodzi o Kobierki?
Zawsze najlepiej będę wspominać czasy juniorskie pod wodzą trenerki Grażyny Janczak. Lubię wracać myślami do meczów i wyjazdów na młodzieżowe mistrzostwa Polski. Uważam, że miałyśmy wówczas fajny zespół, który pozdrawiam. Później klub się rozwinął i bardzo się cieszę, że udało nam się zdobyć brąz. Szkoda jedynie, że nie miałyśmy okazji świętować tego sukcesu z kibicami, bo to też na pewno zapadłoby mi w pamięć.
Żałujesz, że Twój ostatni sezon w Kobierzycach mija przy pustych trybunach?
Ostatnio myślałam o tym, że odchodzę i już nie zagram przy pełnej hali kibiców. Atmosfera tutaj jest naprawdę świetna. Nie pamiętam nawet ostatniego meczu, kiedy pomagał nam doping na żywo. Grałam w Kobierkach tyle lat, kibice zawsze nam towarzyszyli i najbardziej szkoda mi, że nie będę miała nawet okazji się z nimi pożegnać. Liczyłam na to, że ten sezon, a przynajmniej jego końcówka będzie normalna, z ludźmi na trybunach. Naprawdę jest mi przykro, że rozstaniemy się po cichu.
Rozmawiała Marta Trzeciakiewicz
- Zaloguj się aby dodawać komentarze